Tuesday 5 July 2005

U2 Vertigo Tour 05 - Chorzów, Stadion Śląski 5.07.2005, relacja z koncertu

Niesamowita energia już przy pierwszych dźwiękach Vertigo, po oklaskach Bono powiedział po polsku "Dziękuję" - wiadomo jaka była reakcja publiczności. Dalej I will Follow i Elevation - mały żarcik, gdzie w momencie, kiedy każdy się spodziewał mocnego uderzenia, kontynuowany był początkowy motyw gitarowy. Nikt nie wiedział kiedy nastąpi owe "uderzenie" nastąpiło po bodajże trzecim E-LE-VA-TION!!!. Koncert zaczął się kiedy było jeszcze jasno. Następnie Electric Co i oczekiwany New Years Day, gdzie przy tym utworze ku czci Solidarności, ci co byli na płycie unieśli w górę coś czerwonego, ci co na trybunach - coś białego, tworząc wielką polską flagę. Zaskakujące jak szybko się fama rozniosła przez internet. Każdy kto tworzył tę żywą flagę polską na stadionie, a chyba każdy, czuł się jakby był nieodzowną częścią koncertu i U2, jakby ten utwór był też o nim. Nastąpiła niesamowita nić porozumienia między wszystkimi a Bono i U2, były też chwile wzruszenia... Bono powiedział: Beautiful concert, beautiful day i zaczęli Beautiful DayMiracle Drug zadedykowany został komuś kto "dorastał niedaleko stąd i ukradł mi gogle…" - powiedział Bono. Wzruszający był zaświecający się i gasnący kardiograficzny puls na telebimie i przyspieszenie nałożonych kilku na siebie podczas refrenu, jakby inny wymiar życia - inny świat…(sic!). Było Sunday Bloody Sunday, którego nie było w Warszawie 8 lat temu, z towarzyszącym tej piosence symbolem "Coexist" złożonego z półksiężyca, gwiazdy Dawida i krzyża (zaprojektowanym przez Polaka). Symbol był umieszczony na telebimie i na opasce, którą Bono naciągnął sobie na oczy, ukazując zaślepienie niektórych, bądź aby patrzeć na innych poprzez koegzystencję a nie antagonizmy. Symbol towarzyszył następnej piosence, zaangażowanej politycznie - Bullet The Blue Sky. Przy Pride odniosłem wrażenie, że Bono rozsadzało, nie śpiewał refrenu przeciągając jak najdłużej, śpiewał na jedno tempo z publicznością, z punkrockową energią. Przy Where the Streets Have No Name, wszyscy machali rękami w dyrygowany przez Bono rytm afrykański, czyli stamtąd, gdzie ulice nie mają nazw naprawdę, w tym czasie na telebimie wyświetlane były flagi państw afrykańskich. Następnie rozpoczęli set z 3 piosenkami z płyty Achtung Baby. Zaczęli od One, potem na chwilę zeszli za sceny i niby bisując zaczęli grać dalej. Przy Zoo Station, podobnie jak przy ZOO TV Tour, najpierw pojawił się cień tańczący kankana, potem gwiazdki Unii Europejskiej, lecz nie spadające, tylko składające się z sowieckich czerwonych gwiazd, a potem motywy na telebimie jak na okładce płyty Kolaboracja II - Dezertera, czyli twarze Bono, Edge'a, Adama i Larry'ego niczym Marksa, Engelsa i Lenina na sztandarze. Grafika, w tym kolorystyka trochę też "Kraftwerkowska" i a'la lata siedemdziesiąte, tak czy inaczej, bardzo udana. Bono natomiast założył na siebie mundur wyglądający na oficerski. Następnie The Fly i With Or Without You, znowu zeszli na chwilę ze sceny i już tylko z nowej płyty (All Because of You i Yahweh). Najwięcej grali oczywiście z How To Dismantle An Atomic Bomb, potem z The Joshua Tree i Achtung Baby, nic z Pop, nic z Zooropa i nic z October. Na końcu Bono krzyknął "Once more! Once more!" i Vertigo. Refrenowe "oooooooooooo" śpiewali wszyscy, potem powiedział (po polsku) "Dobranoc" a na telebimie pojawił się napis "the end". Na żaden nadprogramowy bis nie dali się namówić. Gdy wszyscy wychodzili, dalej śpiewali refrenowe "ooooooooooooo" z Vertigo.

To był niesamowity koncert, trudno mi sobie wyobrazić na innych ich koncertach taką atmosferę jak w Polsce przy piosenkach New Years Day (wiadomo) i Pride. Jednak uważam, że koncert ma małe szanse na edycję na DVD, ze względu na nagłośnienie - nie trzymało poziomu i nie było jakieś rewelacyjne. Choć pod względem artystyczno-emocjonalnym na pewno zasługuje na utrwalenie na DVD. U2 to szczególnie traktowany zespół w Polsce, po pierwsze, poprzez utwór New Years Day, inspirowany sytuacją w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia, Polacy poczuli, że o nich nie zapomniano, po drugie, Polska i Irlandia to bardzo podobne do siebie kraje, głównie pod względem historycznym - o czym sam Bono mówił podczas koncertu, usłyszał za to po polsku (sic!) "Dziękujemy". U2 jakby stał się częścią polskiej historii.

Przypomnę jeszcze że podczas Elevation Tour na jednym z koncertów w Niemczech, Bono dostał polską flagę z napisem "Why Not In Poland" i uniósł ją ostentacyjnie w pytającym geście.