Dlaczego w USA chlubią się blues'em, na Kubie cha-chą, w
Brazylii sambą, dlaczego Polacy się wstydzą kapeli kieleckiej. Z racji że
dorastałem na kielecczyźnie i w lokalnym radio często grano ludowe kapele na
nie najwyższym poziomie, po prostu nienawidziłem tych skrzypek. Rzępolenie na
maksa. W dodatku głupie teksty o niczym. Zamierzone zabiegi władz
komunistycznych (które łatwo teraz krytykować) skutecznie zniechęciły np. mnie
do muzyki ludowej. Taką mi serwowano, więc trudno to było lubić. Kiedyś kolega pożyczył mi książke "Ostatni wiejscy muzykanci". Ktoś (Andrzej Bieńkowski) podobnie jak Oskar Kolberg, postanowił udokumentować tych wiejskich muzykantów, którzy po prostu lubili to co robili. bardzo mi zaimponowało to wydawnictwo. Studiując wtedy na Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, byłem bardzo zaintrygiwany różnymi skalami, w tym bluesową i zastanawiałem się jak jest polska skala. Cała edukacja i krótki pobyt na Kubie, oraz liczne jam sessions w Londynie gdzie grałem bluesa sprawiły że zacząłem się także zastanawiać, jak to się stało, że muzyka amerykańskich wieśniaków jako ewolucja, tradycyjnej irlandzkiej, blue grass w zderzeniu z afrykańskim rytmem ewoulując później w swing i rock'n'roll podbiła świat, a polska poszła w zupełne zapomnienie i właściwie leży w trumnie przebita dodatkowo osikowym kołkiem. Gdzie są więc korzenie polskiej muzyki? Polacy nie gęsi... To czterdziesto milionowy naród i niemożliwe aby w przeszłości nie wydarzyło się nic unikatowego w w skali światowej.
Niewiele wiemy o muzyce ze średniowiecza, prócz
Bogurodzicy bez zdefiniowanych wielu aspektów, muzyka barokowa i ogólnopojęta
klasyczna, to twór ówczesnego kosmopolityzmu, Chopin nawiązywał do polskiej
tradycji, dlatego stał się wielki, unikatowe melodie, mazurki, słuchając
przychodzi skojarzenie z płaskim Mazowszem, polna droga, jakiś staw i wierzba
płacząca i. I to na obczyźnie, bo osobiście rozumiem jego tesknotę w czasach
kiedy powrót do kraju to nie była kwestia 2h samolotem, nie zapominajmy, że
opuscił Polskę z wilczym biletem, nie odwiedzał kraju na święta. I wg mnie jest
to unikat, jak mało która więcej forma odzwiercieldla polski krajobraz, tak jak
blues leniwe stany południowe. Miło ze strony T.Love, że ostatnią płytą
nawiązali do kolebki rocka, jednak nie wróżę im pozycji w bluesie jaką mają w
polskiej muzyce rozrywkowej. Głównie dlatego że są stąd, z czego pewnie zdają
sobie sprawę.
Polska to kraj między wschodem a zachodem, we wszystkich
aspektach, geograficznym, kulturalnym. Wszyscy przyszlismy z Azji, a Azja to
ogromny kontynent, kolebka ludzkości, to Bliski Wschód, sztuka Mezopotamii dużo
bardziej skupiała się na detalach niż starożytnego Egiptu, wiemy że na Krecie
jeszcze przed starozytną Grecją, rozwijał się teatr i taniec. Ten kierunek
postępu cywilizacyjnego nie objął terenów dzisiejszej Polski, które nie
obejmowało Cesarstwo Rzymskie i były nazywane Sarmacją. Ogólnie z tego kręgu
trochę zaczerpnelismy ale to nie są nasze korzenie. Natomiast jest to kolebka
sztuki i muzyki "Zachodu", czyli krajów które znalazły się w
granicach Cesarstwa Rzymskiego. I teraz myślę sobie, że podział na wschód i
zachód europy nastąpił 2000 lat temu a nie za czasów komuny. Pewien ciąg
kulturalny od Starożytnych teatrów, poprzez średniowieczne chóry kościelne w
wielkich katedrach, radośc życia w renesansie, wytworzył juz w baroku (choc pewnie
wcześniej) ogólnie pojętą muzykę klasyczną.
Kierunek wschodni - Środkowa Azja, to stamtąd przyszły
wszystkie ludy, które podbiły Rzym, i nie tylko, Ostrogoci, Wizygoci, Wandale,
Słowianie, Celtowie.... Najstarsze szczątki ludzkie znaleziono w Etiopii - Lucy
3,3 mln lat. Jeśli stamtąd nastąpiła migracja ludności do Środkowej Azji, to
Starozytny Egipt był po drodze. Choć przez 3,29 mln lat do czasów starozytnego
Egiptu ludzkość sie już rozprzestrzeniła na cały świat i nawet pojawiły sie
różne rasy. Ale zaczynając od Starożytności i obierając kierunek od Mezopotamii
na wschód. Później jest Persja, z ciekawostek - liczebniki po polsku i persku
od jeden do sześciu brzmią bardzo podobnie. Dalej Samarkanda (dzisiejszy
Uzbekistan) - jeszcze później XIV wiek - Państwo Amira Timura obejmowało nawet
dzisiajszą Turcje, a na wschód część Indii, Oczywiście Iran, Afganistan,
Pakistan, na północ jednak nie ruszył bo było po prostu za zimno. Skąd
pochodził lajkonik i Tatarowie? Nieco bardziej na połnoc - Zachodnia Mongolia.
I wstecz, kultura Indoeuropejska (Indie i Europa dużo więcej wspólnego niż
Indie i Chiny), rysy twarzy będąc w Indiach, czy w Azji Środkowej , możemy
zauważyc podobieństwo nawet w twarzach ludzkich. Migracja odbywała się w
czasach kiedy nikt nie prowadził kronik, a tamtejsze ludy nie potrafiły
pisać. Ten środek Azji to wielka przestrzeń, czy także mamy to w genach? Czy
syberyjski szamanizm także jest gdzieś w naszej krwi? Pewnie można się
doszukać skąd dokładnie przyszli Słowianie, a skąd Celtowie w każdym bądź razie
bliżej nam do siebie niż np do Greków. Emocjonalny folk, z wyrazistym rytmem
wręcz skocznym. A będąc w Uzbekistanie, czy na Ukrainie, czułem się bardzo
swojsko czując wokół siebie wielką przestrzeń dookoła. Czy to samo czuli Irlandcy
imigranci w Stanach?
Tak jak wśród języków jest pewna rodzina, grupa, ale
także dialekty, które poźniej przechodzą w osobny język. Naturalna wielkość
narodu to kraje wielkości Irlandia, Holandia, Słowenia, Słowacja. Francja jest
zróżnicowana, to Bretonczycy, mieszkańcy Lombardii itp... Polskę tworzyli
przede wszystkim Polanie i Lendzianie, tak więc mieliśmy doczynienia z fuzja
nacji w przeszłości, dalej poszliśmy na wschód. Polak zrozumie Czecha, ale
jednak to inny język, inaczej mówiła moja babcia ze świętokrzyskiego (potomka
Lendzianów), inaczej babcia mojego kolegi z poznańskiego (od Polanów). W Anglii
cały czas mamy doczynienia z dialektami zwanymi akcentami, w jednym mieście
pokroju Liverpool występuje więcej niż jeden akcent (dialekt).
Słowiański spiryt, skoczny i melodyjny. Mój znajomy
zwrócił na to uwagę będąc na Ukrainie i słysząc lokalne zespoły. Sąsiedztwo
Niemców także miało swój wpływ, nieco inny. Nawet nasza wymowa jest dużo
twardsza niż np Czechów, Słowaków, Ukraińców czy Rosjan. Więc jak można
określić polską muzykę? Skoczna i melodyjna jednak bardziej wyrachowana? Big
Beat z lat 60 tych? Czerwone Gitary? Niemalże czysta spuścizna polskiego folku,
zmodyfikowana pod wspływem Rock'n'rolla, bez bezpośrednich koneksji z blues'em?
Jedziemy auotostopem - jakże prawdziwy tekst o ówczesnej rzeczywistości. W
naturalny sposób sprawia, że się bujamy słysząc tą melodię. Czy może Pidżama
Porno, T.Love? Wzorowne na anglosaskim punk rocku, który także ma swoje
najgłębsze korzenie zarówno w bluesie jak i gdzieś w środkowej Azji. Zespół "Jak
Wolność To Wolność" śpiewa wiele pieśni tradycyjnych. Kapela ze Wsi
Warszawa - ich a'la wieśniacki akcent nie jest naturalny, dla wielu to
komplement, wielu nie chce mieć wieśniackiego akcentu, jednak KZWW znają się na
rzeczy, struktura utworów wers - przerwa - wers - przerwa, skrzypki... także
tekstowo, na wsi wielu pragnienęło opuszczenia i przeniesienia się do miasta, a
ludzie którzy zostali z braku laku spędzali dni leniwie i nie działo się nic...
Coś nad czym Andrzej Stasiuk się rozpisuje we wszystkich swoich ksiażkach. Wiesław
Mysliwski w książce "Kamień na kamieniu", natomiast jak ludzie
zapełniali tę lukę beznadziejności. Zróciłbym też uwage na zespół KSU, nieco
odizolowany w Bieszczadach zachował wiele autentyczności, ta melodyjność jest
zupełnie inna niz np Brygady Kryzys. Brytyjski zespół The Ukrainians - śpiewny
i skoczny folk. Dodać trochę wyrachowania (nieco poskromić) i mamy polski
folk:) To tak upraszczając zupełnie, bo na muzykę nie ma przepisu jak na
zupę... chociaż można mieć przepis na zupę i może się nie udać - kuchnia to
czasami także sztuka.
Są tacy, którzy np. zaspół Brathanki określają
pogardliwie "chłopomanią" hołdując szlacheckim tradycjom. To tylko
wpis na blog, nie praca naukowa, lecz analizując przykładowego Poloneza, jakkolwiek
nie ubrać w strukturę to jest ten sam język, tak jak komunikacja, tylko że bez
słów. Polonez ubrany we francuską orkiestrę i wyrafinowanie, posiada bity i
off-bity pomiędzy niespotykane w innej muzyce klasycznej, skoczne i melodyjne,
dość charkterystyczne, słowiańskie. Oddzielając grubą kreską Poloneza, od
"chłopomanii" to niczym dyskusja z Monthy Pythona między "Frontem
Wyzwolenia Palestyny" a "Frontem Odrodzenia Palestyny".
Niestety nie podjąłem się analizy struktury utworów, choc
mam ochote zrobić to w przyszłości i przeanalizować zapis nutowy, zwłaszcza
rytm, bo myslę że też możnaby się doszukać czegoś autentycznego. Wspomniałem o Kapeli
ze Wsi Warszawa: wers-przerwa-wers-przerwa, która także nie jest spotykana w
muzyce rozrywkowej. Choć Andrzej Bieńkowski przywołuje długie, niemal
szamańskie improwizacje, to tylko świadczy o uniwersalności muzyki.
Tak więc co dzisiaj określa polską muzykę? Zupełnia nie
umarła, mamy ją we krwi, jedynie czasem trzeba sę jej doszukać. A naleciałości
to rzecz naturalna. Dlaczego polska muzyka nie jest popularna na świecie? To
proste - język. Polski jest na tyle inny od angielskiego, że nie da się
przetłumaczyc linijke po linijce, także akcent na tyle inny, że nie do końca
atrakcyjny, oraz tekstowo - zupełnie
inne problemy mamy, w UK, czy USA nie mają pojęcia o czym śpiewamy, ich to po
prostu nie obchodzi, a niestety to oni sterują światowym rynkiem. Jednak nie
mamy powodów do kompleksów, Jazzowy magazyn Jazzwise niemal zawsze wspomni coś
o polskim wykonawcy, czy to recenzja płyty Możdżera, czy nawet cały artykuł np
o Komedzie. Raz na jam session mi się zdażyło usłyszeć "- Where are you
from? - Poland. - Oh you must be good!" Thaks for that!